2/24/2020

Witaj blogerski świecie ponownie

Wow, tak dawno mnie tutaj nie było, że zapomniałam jak dodać nowy wpis.
 Proszę napiszcie jakikolwiek komentarz, nawet "." bo ciekawa jestem czy ktoś tutaj jeszcze zajrzy :P i ja wiem to na moje własne życzenie bo miałam tyle rzeczy opisać i tego nie zrobiłam. Ale może nie jest za późno na kolejną próbę reaktywacji mojego bloga.

Napiszę po krótce co u mnie się działo jakby ktoś był ciekawy.
W dalszym ciągu mieszkam w deszczowej Walii.
Jestem na trzecim roku studiów także byle do maja i koniec! ;)
Przybyło mi parę tatuaży
Od kiedy się tutaj przeprowadziłam w 2015 przeprowadzałam się już 7 razy i to ciągle mieszkając w tym samym miasteczku :P
Praktycznie tyle samo razy zmieniałam pracę jak nie więcej :P
W tamte wakacje byłam w USA na campie i w tym roku znowu lecę w to samo miejsce.
Moja przyjaciłka z którą fotki wstawiłam parę postów wcześniej po powrocie z USA ostatnio urodziła dzidziusia także jestem szczęśliwą ciocią :)
Miałam chłopaka przez 2 lata i już go nie mam :P
Miałam okazję odwiedzić parę nowych krajów od kiedy mnie nie było.
W dalszym ciągu jestem w kontakcie z paroma dziewczynami z Polski, które poznałam dzięki programowi au pair.
Po zakończeniu studiów w maju planuje przeprowadzić się do Polski na jakiś czas gdzie podejmę pracę po powrocie ze Stanów.

No i to chyba taki szybki misz masz z tych ostatnich paru lat.

Wrzucam trochę fotek z wakacji :)
















12/12/2015

Nic ciekawego

Tak, wiem cały czas mam zaległe posty do dodania ale będę szczera: to po prostu boli w sensie myślenie o Stanach o tym, że mnie tam nie ma wszytskie miłe ale i te niemiłe wspomnienia chyba nie jestem jeszcze gotowa i nie chcę być żeby zaakceptować to co się stało to, że nie ma mniejużw USA. Na swoją obronę dodam , że zaczęłam już coś tam skrobać edytować ale idzie to bardzo powoli.

A teraz co u mnie słychać: PADA!!!!! Prawie cały czas, codziennie. I jak taka pogoda ma pomóc czuć się lepiej?

Pracuję przez agencję co znaczy że niestety jak narzie nie mam stałej ani regularnej pracy. Jak to wygląda? Zazwyszcaj dostaję telefon dzień wcześniej czy jutro mogę iść gdzieś tam do pracy i tak codziennie oprócz weekendów. Czasami nie dzwonią i wtedy ja dzwonię żeby dowiedzieć się, że nic dla mnie nie mają. Jak tak dalej pójdzie to nie będę w stanie na nic zaoszczędzić :P ale jeszcze trochę i zacxznę wysyłać CV bo jeszcze się łudze, że agencja da mi możliwość pracowania w fabrycę w której chcę. Co robięjak pracuję w fabrykach? Oprócz gadania po polsku bo to miesto jest nas pełne to pakuję coś w pudełka albo składam pudełka albo naklejam naklejki na pudełka. Pracuję albo po 8 albo po 12 godzin przy czym bardziej podobają mi się nocne zmiany bo są luźniejsze więcej można jak np. słuchać muzki. Cały czas szukam jakiegoś pokoju do wynajęcia bo tutaj gdzie mieszkam mam wszędzie daleko. I to tyle co się dzieje nie mamnanicczasu bo jak pracuję po 12 godzin to jak wracam to padam i śpię :P odezwę się jak coś się będzie działo albo jak skończęzaległe posty :P Wish my luck :P

Jaki ten post jest pozytywny :P no normalnie ocieka pozytywnością :P
Trzymajcie się i do później :P

11/04/2015

Walia

Hejka :)
Dotarła, jestem w Walii od piątku w malutkim miasteczku Wrexham. Nic szczególnego się nie dzieje, szulam pracy.
Ale będąc tutaj jeszcze bardziej tęsknie za USA może to przez ten akcent którego prawie nie mogę zrozumieć :P
Jeszcze trochę i będę musiła się wyprowadzić od moich znajomych więc też przychodzi czas żeby rozjerzeć się za jakimś pokojem do wynajęcia :)

A z przyjemniejszych rzeczy to zaczęłam oglądać parę nowych seriali i bardzo chciałabym Wam polecić: Blindspot, Quantico i Limitless (film ma taki sam tytuł) dajcie znać czy jak oglądacie to też się Wam podobają :)

10/07/2015

Co dalej?

Tak więc nadal mam parę zaległych postów ze Stanów ale jakoś nie mogę się za nie zabrać, chyba nie chcę myśleć, że jak na razie moja przygoda tam się zakończyła.

A co do tego co się dzieje teraz to zapisałam się na studia na Uniwersytecie Łódzkim na Management and Finance ale już się zdążyłam wypisać :P stwierdziłam, że jeszcze za wcześnie dla mnie :P i jednak wolę studiować za granicą bo bardzo zależy mina angielskim tak więc 30 października lecę do Walii do znajomych szukać pracy i potem się zobaczy. Bloga nie zamykam po prostu zmieni się jego tematyka tak więc wszytskich chętnych zapraszam do dalszego czytania :)

A co jeszcze z życia codziennego to wreszcie,wreszcie zrobiłam sobie pierwsze dwa tatuaże. Tak długo się za to zabierałam, że wreszcie się ogarnęłam. Fotkę wstawię jak się zagoi :)


Trochę zdjęć z Polski

taka ładna chmurka mnie przywitała 











okazało się, że brzeg nie był zbyt stabilny i wpadłam
a tak szukałam buta :P


9/30/2015

Welcome back Poland

Tak więc teraz jest 2 września i jeszcze jestem w USA ale jak zobaczycie tą notkę to znaczy, że jestem już w Polsce, nie opublikuję tego na bieżąco bo chcę zrobić wszystkim niespodziankę.  Moją historię zakończyłam na wtorku kiedy to zapytałam hostki czy przedłużamy a ona potrezbowała czasu. Tak więc od tego wtorku do piąku (bo wtedy wyjechałam na wakacje) była dla mnie niemiła i o wszytsko się czepiała. Byłam w takim szoku, że ktoś się może całkowicie zmienić w jeden wieczór. Wracając do historii: w czwartek ogłosiłam jej, że wracam do Polski na co odpowiedziała: ok wporządku. W piątek rano poprosiłam hostkę o czek bo zawsze mi go dawała w piątek rano albo w czwartek wieczorem na co odpowiedziała że jak wróci z pracy (czli jakoś po 7) a ja tamtego dnia pracowałam do 12 bo ona wtedy liczyła mi godziny. Tak więc koleżanka odebrała mnie koło 5 i poszłyśmy coś zjeć i wróciłyśmy do mnie o 7:30 po czek i oczywiście nie wypisała go na 200$ jak zawsze tylko przy mnie włączyła komputer i potem wypisała 195,75$ :P przypomniała, że w poniedziałek mam wrócić do 11 i wyszłam. Jak sprawdziłam w necie to okazało się, że jej bank jest już zamknięty a my na następny dzień z samego rana leciałyśmy do Atlanty :( a ja bez kasy a jak się później okazało to i bez portfela :P W poniedziałek to ja się tak stresowałam tym powrotem żeby się tylko nie spóźnić bo ona jest nieobliczalna i nie wiem co może zrobi więc w domu byłam jakoś o 10:50, jak już byłam w pokoju to koło 11:40 hostka weszła i powiedziała, że skoro ja chcę wracać do domu to ona już mnie nie potrzebuje więc zapytałam się czy rematch ona, że tak i zapytałam się jak pracuję w tym tygodniu ona że ja już nie pracuję bo ona mnie nie potrzebuje więc zapytałam sięczy mam się wynieść ona że nie bo z tego co wie to musi mi nocleg zapewnić i wyszła. Byłam taka zmęczona po weekendzie że jedyne co mnie wkurzyło to to, że w piątek kazała mi być do 11 a skoro nie pracuję to nie musiałam. Potem napisałam do lcc email, że moje poprzednie które dotyczyły pracy są już nieaktualne bo wiem o rematchu i co teraz. We wtorek spakowałam walizki tak na wszelki wypadek jakby chciała mnie wyrzucić to będę gotowa. Lcc odpisała, że ustala z moją hostką kiedy możemy się spotkać i pogadać alei tak próbowałam się do niej dodzwonić żeby zapytać co ja mam teraz robić ale nie odebrała. Oddzwoniła w środę zapytała co się stało i poinformowała, że po naszym spotkaniu agencja kupi mi bilet i będę miała 72 godziny na opuszczenie Stanów tak więc po tej rozmowie modliłam się tylko żeby spotkanie było po weekendzie bo miałam plany na weekend. Lcc później odpisała że spotkanie będzie w środę więc miałam jeszcze czas nacieszyć się Stanami.
Tak więc w środę poszłam do koleżanki wieczorem i chwilę po 9 napisałam hostce sms czy zostawi mi drzwi otwarte bo będę po 11 a ona chwilę po 10 odpisała, że jej to nie pasuje i drzwi zamknie o 11 ( miałam klucze tylko, że trzeci zamek zamykany jest tylko od wewnątrz) a ja byłam godzinę drogi od domu więc już bym nie zdążyła na czas i nocowałam u koleżanki następnego dnia przed 10 koleżanka odwoziła mnie do domu i w drodze sorawdziłam pocztę na której był email z moim biletem powrotnym na wtorek a przypominam że w środę miało być spotkanie więc zadzwonijłam do lcc zapytać się o co chodzi a ona powiedziała, że agencja nie może pozwolić mi być na terenie Stanów i nie pracować czyli chcieli się mnie jak najszybciej pozbyć i nie robić spotkania z moją hostką. W czasie tej rozmowy dowiedziałam się też że już nie mam możliwości powortu jako au pair ponieważ nie zakończę programu pomyślnie. Zapytałam się jej jeszcze tak z ciekawości, że skoro nie pracuję dla mojej hostki to czy powinnam wracać na czas powiedziała, że tak więc powiedziałam jej, że nie wiedziałam i że nie wróciłam dodmu na noc. I jak już dojechałam do domu to okazało się, że drzwi są zamknięte. Tak więc ona zamknęła drzwi od środka i wyszła tarasem który też zamknęła żebym nie mogła wejść do domu, aż mnie krew zalewa jak to piszę a to już z miesiąc minął. Zadzwoniłam do lcc powiedziałam, że nie mogę wejść do domu ona żebym napisała email i zadzwoniła do hostki i przeprosiła (hahahaha) ale cóż napisałam tylko email że przepraszam że nie wiedziałam że curefew nadal mnie obowiązuje i kiedy będzie w domu bo chcę się spakować posprzątać i wyprowadzić. Tak więc  cały dzień chodziłam w brudnych ciuchach poszłam do Targetu kupić pastę i szczoteczkę a wieczorem razem z koleżanką do mnie ogarnąc moje rzeczy i posprzątać hostka na pożegnanie gadając przez telefon mi machnęła i tyle. Od czwartku do wtorku spałam u koleżanki pojechałyśmy sobie do DC na weekend więc się jeszcze spotkałam i pożegnałam zmoją koleżanką z Japonii. Potem  się  pakowałam i w czasie pakowania naszło mnie pytanie ile kosztuje druga walizka i okazało się, że 200$ tak więc musiałam wywalić połowę rzeczy a drugą połowę zostawić koleżance żeby mi je paczką wysłała,masakra. We wtorek na lotnisku w DC okazało się że Lufthansa strajkuje i mogę albo lecieć na drugi dzień albo z 2 przesiadkami. Wybrałam opcję z przesiadkami tak więc leciałam do Frankfurtu potem do Monachium tam czekałam 6 godzin i potem do Warszawy. Miałam w Polsce być około 10 a byłam koło 16 i im bliżej Polski byłam w samolocie tym bardziej chciało mi się płakać że już wracam. Teraz jestem 3 tygodnie w Polsce i muszę zrobić koniecznie taki post jak to wszystko teraz wygląda i o moich planach bo mam straszny mętlik w głowie. Trzymajcie się i do następnego XOXOX

8/26/2015

Kłopoty w raju ://

Tak więc parę innych postów czeka w kolejce ale ten nie może.Ostrzegam post bez ładu i składu ale mam nadzieję, że sens ta się odczytać.
Akcja mojej opowieści rozpoczęła się wczoraj: hostka zapytała się czy mogłabym w czasie roku szkolnego zostać z tym moim najmłodszym 3 razy w tygodniu zamiast dwóch ja powiedziałam, że spoko ale jak zaczęłyśmy o tym gadać to uświadomiłam jej że będę pracowała 3 razy po 12 godzin i że jak mi zapłaci więcej to spoko a ona, że nie zapłaci mi bo ona chce zaoszczędzić i dlatego młody miałby zostać ze mną a nie w day care więc powiedziałam, że się nie zgadzam to ona na to, że w soboty będę pracowała, żeby dopić do 45 powiedziałam, że spoko pogadamy o tym jak dostanie kalendarz z zajęciami dodatkowymi żeby to zorganizować ale wiedziałam że będę musiała z nią pogadać że jezeli mam pracować w soboty to nie chcę pracować po te 12 bo tylko dlatego się na to zgodziłam bo nie pracuję dużo. Od wczorajszego wieczora hostka się do mnie nie odzywa i gdyby nie to, że do wtorku mam czas na podpisanie papierów i wysłanienie pieniędzy to bym to bym to zlała i poczekała jak jej przejdzie ale niestety nie mogę sobie pozwolić na czekanie i zapytałam się jej dzisiaj czy ona nadal chce ze mną przedłużyć a ona na to że nie wie i że jak chce to mogę zmienić rodzinę bo ona nie chce ze mną rozmawiać. Powiedziała jeszcze, że czuje się urażona i bardzo zdenerwowana aaaa i jeszcze wykorzystana, bo ja nie chcę siedzieć z młodym trzy dni po 12 godzin bo ona mnie traktuje jak członka rodziny i że wszytsko było spoko i jak parę tygodni temu tak zrobiła to nie miałam nic przeciwko (to była jednorazowa sytuacja a ja bardzo chętnie jej pomogę) i że ona potrzebuje czasu żeby pomyśleć ale ja tego czasu nie mam tak więc opcje są następujące: albo zapłacić 100$ za to że przegapiłam termin na zarezerwowanie biltu powrotnego i wrócić do Polski albo 325$ czy ile to tam jest którch nie mam za przedłużenie i przedłużyć ale nie wiem na ile i czy chce po raz trzeci zaczynać od nowa niańczyć czyjeś dzieci i żyć nie swoim życiem chyba mam dosyć bycia au pair. Inaczej to planowałam na początku: rok w WI i rok gdzieś indziej a po rematchu planowałam zostań na kolejny rok z moją obecną rodzinką ale ponieważ jak zawsze wszytsko diabli wzięli teraz zostałam bez planu i z bez czasu. A tak się wszytsko dobrze zapowiadało jestem tutaj prawie 4 miesiące i chciałabym zostać dłużej ale niestety nie wyobrażam sobie tego teraz bo już nie będzieny miały takiego kontaktu jak miałyśmy. Gadałam z jej poprzednią au pair która akurat przyleciała w odiwedziny i powiedziała, żetaka sytuacja miała miejsce z au pair przed nią i że moja hostka nie potrafi rozmawiać i że jest wkurzona na to co się stało. Dziwny jest ten świat.